Do Sejmu nigdy nie wejdzie żadna szeroka koalicja. Nigdy nie powstanie taka. Bo obecna ordynacja umacnia rządy partyjnych bossów, a praktyka pokazuje, że jeden nadęty szef z drugim częściej się gruzie niż współpracuje.
Debilizmu jakoby JOW zawsze musiał w konsekwencji służyć stokłosom nawet litościwie nie skomentuję, bo to pierdoła wymyślona na potrzeby walki politycznej z PO. W wyborach do Senatu jest JOW. Zobaczymy jakich to Stokłosów w Senacie znajdziemy, Powinno się od nich zaroić jeśli słuchać PiS.
I przepraszam, nie życzę sobie w Sejmie żadnego wzbijania się w wyższe stany świadomości poza czyjąkolwiek kontrolą. Nie za to posłom płacimy. Płacimy im za REPREZENTOWANIE WYBORCÓW. Kropka. I albo posłowie reprezentują wyborców, albo partyjnego bossa.
Rozumiem Norwidzie, że ty sobie życzysz, by posłowie reprezentowali partyjnego bossa.
"Zamiast obecnego systemu gdzie rządzą partyjne kacyki lepsza byłaby monarchia."
Dobry król to jak wygrana na loterii a debila, lenia i obiboka niełatwo z tronu zrzucić. Poza tym to już nie te czasy i nie będzie społecznej zgody na władzę całkowicie poza czyjąkolwiek kontrolą.
Obstaję przy JOW i systemie prezydenckim, gdzie jest silna władza wykonawcza i jasny podział kompetencji. Uważam, że to najlepszy system dla naszego kłótliwego narodu.
Podzielam ogólny wydźwięk, choć mam inne argumenty. JOW ma tylu zwolenników, gdyż przeciętny wyborca nie wie: ile może poseł, ile lobbysta i na czym polega parlamentarny biznes.
O tyle o ile, ale zawsze jednak coś. Jeżeli JOW jest taki dobry, mądry i kochany, to system odrzuci kandydatów PO, innych trefnych, a np Szeremietiew w okręgu 54 przejdzie spokojnie pokonując PO, PiS, PSL, oraz bezpartyjnego partyjniaka z PO z listy "towarzyszy obywateli".
JOW jest zagęszczaczem sceny politycznej, stopniowo się betonuje w żelbet i atom tego nie rozbije. To nie jest demokracja, przykład USA jest bardzo dobry. Dwubiegunowa demokracja? Chucpa na całego. Wybór między złem, a złem. Wybieramy ludzi? Czyżby? Tylko teoretycznie, bo bez poparcia danej partii nie nikt "obcy" szans. Obecnie nawet drewniany pajac pod szyldem PO z miejsca dostaje 30% poparcie za sam "właściwy" SZYLD.
Gdybym startował (ale nie jestem z drewna) pod szyldem PO, to miałbym pewnie niezły wynik w wyborach senatu. Zaś jako zwykły człowiek dostałbym zapewne najwyżej kilkaset głosów. Kompletnie nie liczą się poglądy, program i dorobek życiowy. Gdyby tak było, to Szeremietiew byłby bezkonkurencyjny, to kandydat na premiera, prezydenta, ministra MON, a nie na zwykłego senatora. To funkcja poniżej możliwości Pana Romualda.
"Prawica jest rozdrobniona i skłócona, z JOW będzie jeszcze gorzej."
Z JOW obecne szympansy odejdą w niebyt, a pojawią się ludzie naprawdę coś warci i popierani przez wyborców. A bossi nie będą bossami dlatego, że mają w łapach liczne narzędzia szantażu, tylko dlatego, że mają poparcie wyborców i nienaruszalną pozycję w swoim okręgu.
Zwłaszcza, że to boss sobie dobiera członków partii których łaskawie wystawia w wyborach, co oznacza monopol bossów na władzę. A odebrać sobie tej prerogatywy partyjni bossi nie pozwolą dopóki nie zmienimy ordynacji na JOW.
W odróżnieniu od pana nie mam złudzeń. Kundle i tak się pogryzą. To leży w naturze kundli i nic pan na to nie poradzisz. Dopóki to bossi mają władzę a partie nienaruszalną, zabetonowaną pozycję - nic i tak się nie zmieni. Będą się tylko tworzyć coraz to nowe kombinacje z tych samych bossów i partii.
System wyborczy w USA nie jest dokładnie tym, czego chcę w Polsce. U nas IMO spradziłyby się raczej okręgi wielkości powiatów. Dawałoby to realną szansę przebicia się kandydatom indywidualnym, znanym z działalności w regionie. Do tego dodałbym warunek - kandydat musi być zameldowany na pobyt stały na terenie danego okręgu co najmniej 5 lat by móc w nim kandydować. Zapobiegłoby to podrzucaniu "spadochroniarzy" spoza okręgu i zasyfieniu listy kompletnie obcymi wyborcom osobami.
Jestem zdania, że główne problemy obecnej ordynacji są dwa:
* monopol bossa partyjnego na wyznaczanie, na kogo łaskawie wyborcom głosować, a kogo udupi - a nie będąc w partii niemal nie da się kandydować, tak zaporowe są warunki,
* głównym źródłem wiedzy o partiach, a przecież głosuje się na partie, są zakłamane do szpiku kości ogólnopolskie mass media,
Dlatego jestem za takim systemem a nie innym.
A poza tym za skandal uważam fakt, że władza ustawodawcza połuje rząd. Precz z tym debilizmem! Gówno władzy ustawodawczej do wykonawczej, powinny być całkowicie odseparowane! I dlatego podoba mi się system prezydencki w wersji amerykańskiej. Klarowny podział kompetencji po prostu.
System prezydencki podobny do tego w USA można rozważyć. JOW raczej nie bez sporych zmian. Finansowanie polityki w USA też jest takie cudowne? Wszystko wspaniałe, bo.... amerykańskie? ;)
Jest kwestia jeszcze braku wolnych, obiektywnych mediów docierających do społeczności, braku zorganizowanych politycznych sił obywateli w przeciętnym powiecie, czyli docelowym okręgu JOW do sejmu. W praktyce dalej partie będą w takim układzie górą. Trzeba zatem DOJRZEĆ do JOW, inaczej będzie katastrofalna katastrofa i wielkie rozczarowanie że dalej główne partie są na topie, bo przecież nie znikną. Reszta zapracuje na skromne przedstawicielstwo bez znaczenia.
W krajach gdzie istnieją JOWy przeciętni wyborcy również głosują za partią raczej niż za kandydatem (oczywiście są wyjątki). Typowe głosowanie za kandydatem odbywa się w prawyborach, gdzie w obrębie lokalnej struktury partii (np. riding association) wybiera się kandydata danej partii do kandydowania w wyborach.
Śliczny jest powyższy cytat: "Tak się broni Kanada przez pazernością Amerykanów." Argument nie do zbicia. Pisany chyba głównie w oparciu o książkę (skądinąd niezłą) Fiedlera, bo nie w oparciu o realną wiedzę o Kanadzie.
JOW-y mogą być i bardzo cenie obecność Stokłosy w Senacie - to człowiek, który coś zrobił dla swojej okolicy, a reszta tej całej bandy - tylko wyprzedaje wszystko.
Dlatego go tak nienawidzą.
Dlaczego zaś niby rozsądni blogerzy są w tym nurcie? Tego nie rozumiem.
Jow.
Nie mam nic przeciw, ale...
Czy poseł jest odpowiedzialny przed wyborcami?
Jesli nie - to łatwiej zmanipulować pojedynczego delikwenta, niż partię.
Dalej. Akcja propagandowa powinna być prowadzona przez Komisję Wyborczą. Żadnej prywatnej - gdyż wtedy wynik będzie zależny od zainwestowanych środków.
Cytuję: "Czy poseł jest odpowiedzialny przed wyborcami?"- NIE!!!!!
Posła wybranego w systemie JOW, jest łatwiej zmanipulować oraz skorumpować, a nawet zastraszyć i szantażować (Piesiewicz) niż partię, ale........................ pod jednym warunkiem, że partia taka jest partią posługującą się formą demokratycznych praw w swojej wewnętrznej polityce, a nie jest partią wodzowską, czyli antydemokratyczną. W przypadku partii wodzowskiej wystarczy zmanipulować (zastraszyć, skorumpować, szantażować) jej "wodza" i wynik będzie podobny jak przy JOW-ach ale w znacznie większej skali.
System obecny (patriokracja) niemal nie działa. Z tego względu nie mamy nic do stracenia. Nawet jeśli JOW-y nie są remedium na wszystkie dolegliwości (bo żaden system nie jest takim remedium, nawet wprowadzenie porządku bożego na tym świecie nie usunie z niego grzechu), to trzeba iść w kierunku tego, co się w świecie Zachodu sprawdziło nieco bardziej, niż partiokracja w obecnym polskim wydaniu.
Tak po prawdzie, to i tak wszystko zależy od dojrzałości społeczeństwa.
Społeczeństwo dojrzałe daje sobie radę w każdym systemie, nawet w komunizmie, wykorzystując narzędzia, jakie daje ten system, a niwelując jego wady. Polacy sprostali realnemu socjalizmowi (45-89), więc sądzę, że w systemie JOW-ów tym bardziej wola narodu przełoży się na sferę polityczną.
Zgadzam się z autorem, że JOW-y nie są remedium na wszystko.
Nie zgadzam się w tak miażdżącej krytyce JOW-ów.
JOW-y to przecież nic innego, jak jedno z narzędzi, przy użyciu których można zmieniać ten kraj.
Zgadzam się z opinią pana Marka Kajdasa, że finansowanie kampanii ze środków prywatnych należy wziąć pod lupę.
uff, wyjątkowo chaotyczny tekst, wykazujący elementarne braki co to jest system JOW
na początek spróbujmy uporządkować podstawowe pojęcia:
1. „- kto będzie umieszczał kandydatów na listach?”
- na jakich „listach”? jak wygląda „lista” w systemie JOW?
2. „- kogo można na listach umieścić (gdzie są ci "dobrzy" i kto ich wyborcom wskaże)?”
- zgłoszenie kandydatury w systemie JOW wymaga poparcia przez 10 wyborców (UK), 50 (Australia) lub 100 (Kanada)
- czy wyborcy są idiotami i sami nie będą potrafili dokonać oceny, którzy kandydaci w danym jednomandatowym okręgu im odpowiadają? Czy potrzebują oni do tego jakiegoś lepiej wiedzącego mędrca?
3. „Wiara w to, że polityk, który musi wywalczyć mandat w małej społeczności, będzie politykiem idealnym, jest i śmieszna, i straszna.”
- proszę o cytat wypowiedzi aktywnego zwolennika JOW (np. Prof. Jerzego Przystawy, Prof. Mirosława Dakowskiego, Prof. Andrzeja Czachora, Prof. Tomasza Kaźmierskiego, innych, którzy publikują na WWW.JOW.PL, WWW.KOSZALIN7.PL, WWW.JERZYPRZYSTAWA.SALON24.PL), który twierdzi, że „polityk, który musi wywalczyć mandat w małej społeczności, będzie politykiem idealnym”?
Pandemia JOW obejmuje jednak wiele środowisk i każdy krytyka spotyka się mniej w więcej z odzewem - a boś ty jest głupi, więc nie popierasz JOW, albo wpierają że popieramy obecną ordynację co też jest kłamstwem, bo jest niewątpliwie koszmarna. Zaś PKW, system liczenia głosów, de facto fałszowania... brak słów.
Gdyby JOW do sejmu obejmował powiat, to i tak zwykły człowiek nie da rady na ogół konkurować z maszyną partii, wielkiego biznesu, agenturami obcych, wszechpoteżnymi powiatowymi układami z udziałem monopolistycznych w praktyce (skala oddziaływania) mediów, lokalnego establishmentu. Zatem sieje się w najlepszym układzie ZŁUDZENIA że może być lepiej.
Moim zdaniem proporcjonalne ujęcie, czy może mieszane jednak jest bardziej demokratyczne, pozwala zaistnieć i słabszym siłom, ale mającym jakieś poparcie w skali kraju. Jeżeli np moją partię popierałoby 1% głosujących co bardzo łatwo sobie mogę wyobrazić gdybym miał np lidera Szeremietiewa, to dlaczego nie miałbym mieć przynajmniej jednego przedstawiciela w sejmie, a właściwie odpowiednio (proporcjonalnie) więcej i to bez żadnego bonusu algorytmem promującym małych co wcale nie jest takie głupie? Nie bo nie? Bo lepszy jakiś Stokłosa, czy partyjniak z PO w systemie JOW, który obieca lokalnie ludziom (gruszki na wierzbach, dosłowne skorumpowanie wyborców, kupienie, czysta demagogia, targ o cechach chucpy populistycznej w najgorszym stylu) to co powinny realizować POMOCNICZO względem aktywności obywatelskiej bardzo mocne, zamożne samorządy? Po pierwsze ludzie powinni się sami zorganizować tak jak dawniej, kiedy tworzyli OSP, LKS, budowali szkoły, przedszkola, sklepy GS itd niemalże całą infrastrukturę. To w ich interesie do jasnej cholery, więcej aktywizmu było za PRL!!! Jakże nas zgaszono w III RP!
Parlament to nie SAMORZĄD żeby walczyć o poparcie w małym wycinku Polski, wśród małej społeczności. Nie mamy tradycji demokracji przez ten PRL i wszystko się ludziom pokręciło w głowach. Pomylono samorząd z parlamentem i małpuje się rozwiązania które krystalizowały się w innych krajach setki lat. Nie mamy tyle czasu i nie można eksperymentować na Polsce!
Skoro PiS np ma około 40% poparcia, to niech ma 40% posłów. W okręgach JOW z dużymi miastami mogliby mieć posłów znacznie, ale to znacznie mniej. Zdumiewa że tworzona konfederacja-front patriotów który skleja NE gremialnie na ogół popiera JOW na swoją szkodę! Załóżmy będą wybory w 2015 roku wg JOW i co czy koalicja NE liczy na wielki sukces ruchu w takiej ordynacji? Na jaki? Na mandat może Szeremietiewa o ile w ogóle??? A przecież będziemy mieli poparcie załóżmy 10% i nas wydymają w JOW bez mydła.
Głupcy tylko popierają JOW.
JOW jest dobre dla najmocniejszych sił, w tym momencie dla PO, w przyszłości może dla PiS, ale oni boją się tego, bo nie zawsze moc będzie po ich stronie, a wtedy rzeź. Radykalny spadek. Zapewne o to chodzi zwolennikom JOW, znaleźli sposób na wykończenie PiS. Nie od razu, ale dwa cykle wyborcze i pozamiatane. I co dalej? Np SLD. Ludzie w 1993 i 2001 jak barany głosowały na listy SLD, koalicyjną też z UP. Ten szyld zawsze jednoczy kilka milionów ludzi, oczywiście najpierw PO musi osłabnąć. Jest jeszcze coraz modniejszy Palikot. Zgroza przejmuje bo jest coraz sprytniejszy i media ich promują.
Co łączy zwolenników JOW tych kluczowych, świadomych poza złudzeniami, poszukiwaniem utopijnej idei wyborczej, stadnym "myśleniem" w duchu poprawności rzekomo powszechnie popieranej idei? Ja jak zwykle pod prąd. Może jednak nwo, masonerii wpływy? Jak narodziło się JOW, kto to wymyślił, wdrożył w Anglii, USA? Krasnoludki w fartuszkach?
W naturze też jest JOW, zwie się prawem dżungli, silniejszy, sprytniejszy przeżyje, zjada słabszego, znajduje żarcie, wodę, schronienie, wychowuje potomstwo. Czy my mamy kierować się prawami zwierząt??? Chodzi o to żeby ludzie nie marnowali głosu, żeby nie marnowało go np 49% wyborców. To nie jest demokracja. Zawsze podkreśla iż w demokracji należy szanować mniejszości, więc jak to jest? W JOW ta zasada nie obowiązuje?
Jeżeli np. (koszmar obaw michnikowszczyzny, masonów itd) utworzę partię Katolickiej Polski Katolickiego Narodu Polskiego która łatwo osiągnie 1% poparcie (problemem podpisy i masy kandydatów odpowiednich), to dlaczego mamy być wyrzutkami w systemie JOW? Taka siła NIGDY nie zbierze ponad 50% w żadnym okręgu czy powiatowym czy większym, ale skoro mielibyśmy ze 200-300 tys zwolenników, to dlaczego nie mamy mieć kilku posłów, a jacyś folksdojcze mogą, czy inni obywatele niezbyt nam przyjaznych mniejszości narodowych UDAJĄCYCH Polaków plus masa przestępców, zdrajców, jurgieltników?
Uczciwi zawsze mają wiatr w oczy, a teraz jeszcze NE chce nam JOW zafundować, a kuku. VETO!
A jednak jest kilku samodzielnie myślących blogerów w kwestii JOW.
uff :) Będzie gorąco w takich debatach, emocje, bo i stawka jest GARDŁOWA dla Polski, Narodu Polskiego. Jeżeli w senacie teraz wygra PiS i oczywiście w okręgu 54 Romuald Szeremietiew, to będę nieco mniej sceptyczny do JOW ;) ale tylko odrobinę mniej. Ostrożność jest potrzebna na takie nowinki. Po 1989 było ich aż za wiele całymi pakietami... czy wszystkie udane, dobre?
Gdy miałem 18-20 lat i wyjeżdżałem po raz pierwszy na Zachód (jeszcze przed wyborami kontraktowymi), wiosną 1989 r., o Konecznym w mojej rodzinie i LO nikt nie słyszał, a mało gdzie można było dostać nieoficjalne analizy historyczne. A Unia wtedy dopiero raczkowała. Więc o bogactwie polskiego dziedzictwa nie mogłem się nic dowiedzieć.
Osobiście demokrację zachodnią poznałem więc namacalnie, na własnej skórze, w 1989 r., a nie z analiz prof. Konecznego.
Przez miesiąc mieszkaliśmy w domku jednorodzinnym w Zagłębiu Ruhry u znajomego (przyjaciela mojego ojca, Polaka z pochodzeniem niemieckim), od dekady zasiedziałego w Niemczech.
Oprócz nas (4 osoby) u niego zameldowanych było kolejnych 5 Polaków (rodzina jego żony).
/Zameldowanie było niezbędne, by dostać pozwolenie na pracę/.
Gdy zapytałem go, czy nie boi się meldować u siebie kolejnych Polaków (razem z jego rodziną na 150 mkw. zameldowanych było chyba z czternaście osób), zaśmiał się i odpowiedział z czystym sumieniem, że tu nie komuna i że w Wolnym Świecie u siebie w domu każdy może sobie zameldować tyle osób i z tylu krajów, ile tylko zapragnie i że nikogo w Niemczech to nie interesuje, dopóki wszyscy postępują zgodnie z prawem.
Przeżyłem wtedy szok.
Drugi szok przeżyłem rok później, gdy w wakacje pracowałem w Schwarzwaldzie i zachciało mi się pojechać do Paryża autem z wypożyczalni na weekend. Poszedłem do wypożyczalni samochodów prosić uniżenie o jakiegoś grata (myślałem, że tylko coś takiego dadzą mi na polskie prawo jazdy i polski paszport), a oni bez zastanowienia wydali mi niemal nowiutką audicę, z klimatyzacją i automatyczną skrzynią biegów, bo nie mieli akurat nic innego, za cenę opla corsy.
Wystarczył do tego mój paszport i kaucja.
Przeżyłem wtedy drugi szok.
Był rok 1991 i wierzyć mi się nie chciało, że nieopierzony student z Polski może być traktowany na Zachodzie poważnie. Wystarczy dokument tożsamości i pieniądze.
Dlatego - bez złościwości - trzeba zrozumieć realia. 90% Polaków realia Wolnego Świata poznaje nie na przykładzie podręczników z przeszłości, lecz z autopsji. Z wyjazdów na Zachód. I szok jest o wiele mocniejszy, niż przy lekturze najbardziej nawet wychwalających polskość podręczników historii.
Co z tego, że u nas pewne rzeczy były kilkaset lat wcześniej i że to oni od nas zgapili (tylko dobrze o nich świadczy, że podpatrzyli, co dobre), skoro to na Zachodzie standard życia jest kilka razy wyższy niż u nas???
Dla zwykłego śmiertelnika liczy się stosunek przychodów do wydatków.
Jeżli jest w stanie odłożyć na dom, auto, wczasy i solidną emeryturę, traktuje taki świat jako mu przyjazny.
Jeżeli wmawia mu się, że jego kraj jest wielki i szlachetny, a praca ledwie starcza na bieżące wydatki, o kupnie nieruchomości i emeryturze nie wspominając, to Kowalski chrzani głodne gadki i marzy o wyjeździe do Reichu.
I to akurat jest normalne, bo żyje się tu i teraz, teraźniejszością, a nie potęgą przeszłości czy też obietnicami przyszłej chwały.
Gdzieś to już słyszałem i nie były to nasze okolice, PiS-u itd Skurwienie się można zawsze uzasadnić z pobudek materialnych, ale ja mam w DUPIE takich "Polaków" myślących kategoriami pełnego koryta, fury, skóry i komóry. To lemingi takie są, my musimy być inni, mamy rozumieć istotę polskości, bycia Polakiem, chrześcijaninem. Wypieprzajcie wszyscy zagranicę na stałe, ale ciekawe co się wtedy stanie z Polską, czy to nikogo nie obchodzi z emigrantów zarobkowych? Obchodzi, ale czy wielu? Jak będą głosować? 70 do 80% za PO-SLD-PSL-PJN-Palikotem... z niektórych krajów starej emigracji jak Australia (starej o ile o tyle, sporo emigrantów już po 1989) zagłosuje zaledwie kilkaset osób na PiS, a Polonia ponoć wielka. W gębie wielka?
Wiem że żyć jakoś trzeba, ale stanowczo za dużo wagi przykłada się do aspektu czysto bytowego, materialnego, finansowego, podatkowego, do ciułania grosza, do własności. Musimy mieć mieszkanie na własność? A po co? Musimy mieć nową furę dwa razy przepłaconą? Lepiej chodzi od trzylatka? Albo jesteśmy Polakami i żyjemy w Polsce, albo albo.... z emigracji należy wracać po kilku latach. Tyle. Niemcy jakoś nie zaludniają całego świata jak zakompleksieni Polacy "wstydzący" się swojej Ojczyzny "dziadowskiej". Co za szajs, stracone pokolenia z sianem w głowie mimo doktoratów itd
Możesz odkładać 20 lat eurosy i w jednej chwili trafi je szlak, wyparują z konta, euro unieważnią, banki z systemem padną, żadnych rekompensat, nie będzie nic. KAC na swoją głupotę. 20 lat zmarnowane?
Co do JOW, to proponuję rozważyć mieszany system węgierski.
A przy okazji "standardu życia". Czyj standard jest wyższy - pastucha kirgizkiego żyjącego w jurcie na łonie przyrody, patrzącego nocą na gwiazdy, a w dzień pitraszącego coś na ognisku, czy amerykańskiego milionera mającego sracz z automatem do podcierania dupy i który tylko okazjonalnie ogląda słońce?
Dawno nie czytałem takich bredni, sorki ale muszę dać upust złości, że zmarnowałem tyle czasu.
Nie mam czasu (ale też i chęci) dyskutować ze wszystkimi tezami ale garść uwag dołączam:
- co ma demokracja w antycznej Grecji do współczesnej i po co ta analiza pojęcia "demokracji". Dziś jest to władza ludu, rozumianego jako władza większości i basta;
- co mają wybory prezydenckie w USA do JOW (?!!!), bo w wyborach do parlamentu (i parlamentów lokalnych, stanowych) pojawiają się członkowie innych partii niż R i D oraz kandydaci niezależni, a z roku na rok zyskuje coraz większe znaczenie partia libertarian. Tylko patrzeć jak zagrozi "monopolistom";
-w którym to państwie JOW utrwaliły system dwupartyjny? W WB, gdzie od wielu lat NIE MA MOWY aby którakolwiek z partii utworzyła rząd bez koalicji (głównie z partia liberalną)? A może w Kanadzie, gdzie ilość partii w parlamencie nie schodzi poniżej 4-5 i niemal od zawsze są kandydaci niezależni (choćby 1);
-czy na pewno UW czy AWS "zweryfikowali" wyborcy, czy na skutek "ruchów wewnętrznych" i dezercji "działaczy", utraty poparcia tzw. "elyt wadzy" i pojawienia się nowych "ulubieńców" środków masowej dezinformacji i w/w "elyt", utraciły możliwość przekroczenia 5% (8%) progu;
- co to za brednie o chronieniu tego co mamy?!!!!!!!!! Co tu Q&#@ jest do chronienia?!!!!! Na co jest czas?!!!!!! Na to aby jakaś "nowa koalycja" doprowadziła Polskę ostatecznej do ruiny?!!!!! Co tu jest do "zbudowania" czego nie udało się "zbudować" przez 22 lata?!!!!!
Natomiast pełna zgoda, że JOW nie są panaceum. Są tylko NAJLEPSZĄ drogą do wyłonienia rzeczywistej reprezentacji ogółu obywateli (a nie wyboru klaki dla partyjnych "wodzusiów") do parlamentu i, moim zdaniem, przejściowym rozwiązaniem w drodze do demokracji bezpośredniej.
PS. BAAAARDZO mnie zastanawia dlaczego taki tekst trafił na czołówkę NE. Czyżby był tak bardzo wartościowy, a może reprezentuje poglądy, co najmniej znaczącej części redakcji?
Jeśli mechanizm zwany jow jest ocenzurowany w III RP, czyli nie istnieje, to jaką mamy powtórkę.
Tekst jest przydługawy z cytatami mającymi udowodnić tezy autora dając „wyższość formy nad treścią”. Ile trzeba wysiłku włożyć, aby leninowski mechanizm proporcjonalny nadal (po 1989 r.) utrwalać. Nawet hierarchowie KK są bezsilni – plują im w twarz a Oni udają, że deszcz pada.
"Gdyby JOW do sejmu obejmował powiat, to i tak zwykły człowiek nie da rady na ogół konkurować z maszyną partii, wielkiego biznesu, agenturami obcych, wszechpoteżnymi powiatowymi układami z udziałem monopolistycznych w praktyce (skala oddziaływania) mediów, lokalnego establishmentu."
Z reguły ludzi bardziej obchodzi ten, kto robi coś dla lokalnej społeczności, niż wielki polityk i wielki establishment. A ogólnopolskie media nie mają na lokalną społeczność takiej siły oddziaływania. Pańska teza jakoby konkurowanie z wielkimi partiami było niemożliwe w żadnych warunkach jest zresztą DOGMATEM, którego niczym pan nie poparł. A z dogmatami nie dyskutuję.
"Moim zdaniem proporcjonalne ujęcie, czy może mieszane jednak jest bardziej demokratyczne, pozwala zaistnieć i słabszym siłom, ale mającym jakieś poparcie w skali kraju."
I zapewnia wielkim partiom całkowitą bezkarność, bo spadek partii z 30% do poniżej 5% jest niemalże niemożliwy. I zapewnia bossom partyjnym niewymienialność, bo to oni układają listy partyjne. I zapewnia partyjniactwu i lizodupstwu mocną pozycję, bo nie liczy się wartość człowieka, ale jego posłuszeństwo wobec bossa partyjnego. Tylko w wyjątkowych przypadkach partie stawiają na ludzi wartościowych i szybko z nich rezygnują gdy tylko mija zagrożenie.
"Parlament to nie SAMORZĄD żeby walczyć o poparcie w małym wycinku Polski, wśród małej społeczności."
Albo posła kontroluje lokalna społeczność albo partyjny boss. Wybieraj.
"Chodzi o to żeby ludzie nie marnowali głosu, żeby nie marnowało go np 49% wyborców."
Pierdolenie. Jakoś ci nie przeszkadza, że prezydenta wybiera się w ten sam sposób. Może więc tez powinniśmy stworzyć radę prezydentów? Albo najlepiej niż każdy wyborca będzie posłem i prezydentem? Siłą rzeczy część wyborców pozostaje bez reprezentacji. Demokracja to rządy WIĘKSZOŚCI, a nie całości. Liberum veto wyraźnie dowodzi, czym się kończy próba zadowolenia wszystkich.
"Jeżeli np. (koszmar obaw michnikowszczyzny, masonów itd) utworzę partię Katolickiej Polski Katolickiego Narodu Polskiego która łatwo osiągnie 1% poparcie (problemem podpisy i masy kandydatów odpowiednich), to dlaczego mamy być wyrzutkami w systemie JOW?"
Poseł nie reprezentuje całej Polski. Poseł reprezentuje tylko wyborców z konkretnego okręgu. Jeśli ci to nie pasuje - znieś okręgi wyborcze.
"Skurwienie się można zawsze uzasadnić z pobudek materialnych, ale ja mam w DUPIE takich "Polaków" myślących kategoriami pełnego koryta, fury, skóry i komóry."
Jakie skurwienie?
Pisałem o zarabianiu sensownych pieniędzy w wakacje jako student, łącząc to ze zwiedzaniem zachodniej Europy, nauką języka niemieckiego i zdobywaniem nowych doświadczeń, których siedząc w Polsce i czytając Konecznego bym nie nabył.
Jakie skurwienie, ja się pytam?
Abo to trzeba koniecznie o głodzie i chłodzie, ale z prawdą moralną na sztandarach?
A nie można żyć normalnie, na poziomie, we własnym domu i z nowym samochodem, bez kurwienia się?
Pana oburzenie jest - że tak powiem - wprost podręcznikowe.
Chyba jakieś kompleksy tutaj się odzywają... Polecam mój tekst: "O znaczeniu majątku dla naszej tożsamości".
Ja rozumiem, że są sytuacje, momenty życiowe, gdy trzeba opowiedzieć się, czy wybieramy wartości duchowe, czy materialne.
Jednak na golasa to my nawet z pepikami przegramy...
co do pastucha kirgiskiego i amerykańskiego milionera -
Przypuszczam że są tacy amerykańscy milionerzy, którzy mają większą radość z życia, niż kirgiski pasterz, i tacy, którzy nie potrafią tak się cieszyć życiem, jak on.
Są milionerzy potrafiący cieszyć się z patrzenia na słońce (bo mają np. możliwość spędzenia pół roku w kirgiskim stepie, jeśli ich kaprys dopadnie). Są szczęśliwsi, niż kirgiski pastuch, który nie ma żadnego wyboru i swoje życie na tym stepie uważa jednocześnie za dar i za przekleństwo.
Zresztą nie pisałem o szczęściu, bo ono i tak jest produktem ubocznym.
Pisałem o standardzie materialnym. Osoby, które standardem materialnym nie są zainteresowane, nie muszą polemizować.
Prawda jest inna.
Chcielibyśmy niemal wszyscy wyższego standardu materialnego.
Często pójście w klimaty "wartości" i odrzucenie sfery materialnej wynika z frustracji, z niemożności podreperowania tej sfery życia w sposób normalny, niewymagający od nas wyrzeczeń.
W każdym społeczeństwie są pustelnicy, eremici i asceci. I chwała im za to.
Ale zdecydowana większość ludzi chce mieć rodzinę, a dobrze by było dla tego kraju, gdyby polskie dzieci żyły wśród Cywilizacji, a nie na kirgiskim stepie. Przy całym szacunku dla gwieździstego nieba.
Nie pierdolmy, za przeproszeniem, jak nawiedzony, że dbanie o standard materialny to kurwienie się moralne. Bo ręce opadają.
Tę lekcję jako Polacy powinniśmy mieć przerobioną już po powstaniu styczniowym. Niepodległość rozkwitła od wysiłku i od pięćdziesięcioletniej pracy u podstaw, do jasnej cholery, a nie od patrzenia w gwiazdy na stepach Kirgistanu.
Przykra konstatacja; nie umie Pan wyważyć zależności.
Zaprezentowany pogląd jest zgodny z obecnym paradygmatem społecznych potrzeb. Pan nie rozumie, że o jakości życia nie świadczy poziom dóbr materialnych, a sposób ich użycia.
Durniowi - ile by Pan nie dał - zawsze będzie mało. Zawsze będzie niewolnikiem pożądania.
Jeśli raz taką opcję Pan przyjmie - to to "moralne skurwienie" przyjdzie z czasem. I będzie Pan podatny na wpływy manipulantów.
Szkoda, że to do Pana nie dociera, bo w innych miejscach wykazywał się Pan rozsądkiem.
Niech Pan powie ojcu rodziny, który zarabia 1500 netto i ma dwójkę dzieci na utrzymaniu i niepracującą żonę i żyją w czwórkę w wynajmowanej kawalerce, że o jakości życia nie świadczy poziom dóbr materialnych, lecz sposób ich użycia. Powodzenia życzę.
To się ładnie czyta.... takie gładkie frazy. Niekiedy to nawet można sobie faktycznie jakość życia poprawić, jeśli jesteśmy sami, bez potomstwa, i potrafimy cieszyć się powietrzem, słońcem i biblioteką publiczną.
Naprawdę nie trzeba wiele do szczęścia, jak to doskonale wiem... (jako jednostka).
Naród natomiast potrzebuje rozwoju materialnego, jak kania dżdżu. Szczególnie taki naród, jak nasz, gdzie zaległości infrastrukturalne sięgają kilkudziesięciu lat co najmniej.... a może nawet więcej (drogi, kanalizacje).
---------------------------------------
Zapewne Pan dobrze wie, jak alianci impregnowali ludność Europy Zachodniej na wpływy komunizmu, prawda?
"Durniowi - ile by Pan nie dał - zawsze będzie mało. Zawsze będzie niewolnikiem pożądania."
Pomiędzy minimalizmem a zbytkiem jest jeszcze bardzo duża przestrzeń.
Tzw. normalność.
Ta sfera nie oznacza bogactwa, do dobrobytu jej też daleko, ale nie wymaga wyrzeczenia. Ta sfera daje perspektywę, nadzieję na polepszenie sytuacji i faktyczne realne odczucie poprawy w miarę upływu czasu.
W takich warunkach rodziny rozkwitają najpiękniej.
Nie torpedujmy zdrowego zabiegania o poprawę sfery materialnej epitetami "durnie". Po 45 latach siermiężnego socrealizmu wreszcie można mieć coś więcej. To normalne, że Polacy chcą po to sięgnąć.
"To nie jest reprezentacja narodu, to jej zaprzeczenie." - dokładnie!!! Ale aktualny sposób wybierania posłów tylko ten system petryfikuje. Tylko JOW dają szansę na szybką zmianę i wybór WŁAŚCIWEJ i REPREZENTATYWNEJ grupy parlamentarzystów. Z dużą ciekawością czekam na wyniki wyborów do Senatu. Mam nadzieję, że będzie dużo lepszy i bardziej reprezentatywny niż Sejm (a w składzie będzie mniej niż 50 członków "wielkiej czwórki partyjnej" liczonych łącznie z przystawkami, czyli PJN-em i RuPal-em), co może wreszcie przekona niedowiarków. Ale, aby nie było niedomówień jestem zwolennikiem demokracji bezpośredniej, JOW to tylko "stan przejściowy" i "trening".
W USA władzę ma prezydent i ludzie przez niego mianowani, a nie ludzie wybierani w JOW.
Nie mam NIC do cytowanej myśli Konfucjusza, ba uważam, że OGROMNĄ szkodę w umysłach zrobiła komun-propaganda, która wręcz uwielbiała "niszczyć znaczenie słów" wzorując się na swoich "teoretykach", którzy uwielbiali nadawać "nowe znaczenia starym pojęciom" i "stawiać stare idee na nogi" (że niby dotychczas stały na głowie). Ale nadal będę się upierał przy tym, że demokracja w starożytnej Grecji ma niewiele wspólnego ze współczesna demokracją i nie ma tu żadnego przekłamania i mylenia pojęć.
Powtarzam dla ułatwienia zrozumienia tekstu przez osoby odporne na indukcje psychiczną i braku umiejętności korzystania ze słownika języka polskiego.
...
aktualny sposób wybierania posłów tylko ten system utrwala
(zalecam, zaglądanie słownika języka polskiego, słowo "petryfikacja" jest tam dostępne)
...
Nie mam NIC do cytowanej myśli Konfucjusza, ba uważam, że OGROMNĄ szkodę w umysłach zrobiła komun-propaganda, która wręcz systemowo "niszczyła znaczenie słów" wzorując się na swoich "teoretykach", którzy wielokrotnie nadawali "nowe znaczenia starym pojęciom" i "stawiali stare idee na nogi" (że niby dotychczas stały na głowie). Ale nadal będę się upierał przy tym, że demokracja w starożytnej Grecji ma niewiele wspólnego ze współczesna demokracją i nie ma tu żadnego przekłamania i mylenia pojęć.
(słowo uwielbiać ma kilka znaczeń np. uwielbiam kogoś, ale też uwielbiam coś robić, proszę spojrzeć do słownika języka polskiego)
Słowo "teleman" natomiast NIE WYSTĘPUJE w słowniku języka polskiego, jak rozumiem chodziło o słowo "telemaniak". Indukcja psychiczna dotyczy dwóch osób a nie telewizora i osoby. Warto sobie coś tam poczytać od czasu do czasu, aby np. nie wyjść na durnia.
Starożytni Żydzi upierali się głównie przy religii i tradycji ale faktycznie popełniali błędy i dlatego warto się uczyć historii aby ich nie powtarzać i nie okazać się przemądrzałym nieukiem.
Osoba zależna od zjawiska "telemania" to "telemaniak"! Reszta j.w.
O Żydach wiem tyle co potrzebuję, a jak czegoś nie wiem to szukam i dokształcam się, jak każdy inteligentny inaczej, czyli inaczej niż większość "inteligentnych", a Pan postępuje jak, nikomu nie uwłaczając, jak Jechowi, którzy wyciągają zdanie (zdania) z kontekstu i budują jakieś swoje teorie. Jak Pan UWAŻNIE przestudiuje np. przywoływane Księgi Samuela (w całości) to wyczyta Pan np., że to właśnie np. król Saul jest pomazańcem bożym, który jako jedyny mógł uratować Żydów przed Filistynami. A że później stracił zaufanie Samuela i Boga np. z powodu zwalczania swego następcy Dawida (który był następnym królem i pomazańcem bożym), to już inna sprawa.
norwid