Każdy głupek wie, że w szpitalu pod wezwaniem "Świętej Rodziny" czy pod wezwaniem "Dzieciątka Jezus" nie robi się skrobanek tylko się leczy.
Skrobanki robi się tylko w mordowni im. "Rzezi Niewiniątek" (adres w NFZ i u Min. Zdrowia).
O tym wie każdy głupek na mieście a nie wiedzą ci wszyscy "dziennikarze", czy jak mówi precyzyjniej p. Michalkiewicz, tajniacy poprzebierani za dziennikarzy i stąd taki klangor.
Nadchodzą a nawet już nadeszli tacy debile jak Ty. Problem jest natury ogólnej. Brzmi on - głupi ludzie. Przykład? Proszę bardzo.
Samolot Piper PA-31 Navajo
Data oblotu 30 września 1964
Lata produkcji 1964-1972
Załoga 1-2 + 6 pasażerów
masa własna 1709 kg
masa startowa 2900 kg
masa własna (masa pustego samolotu) - suma mas: płatowca, zespołu napędowego, wyposażenia i uzbrojenia wbudowanego na stałe do samolotu. Wlicza się tu także masę płynów (gazów i cieczy) pozostałych w instalacjach samolotu po ich opróżnieniu.
masa startowa samolotu - jest sumą masy własnej i użytecznej.
Ilu ich tam weszło na pokład, wie ktoś?
Jak można było przeciążyć samolot o 100%. Po co teraz to całe kosztowne badanie i mydlenie oczu.
11 dorosłych ludzi upchniętych jak sardynki w momencie zatrzymania silnika i pochylenia samolotu przesunęło się (nie było zdemontowanych siedzeń) zmieniając środek masy i ... gleba z racji na mała wysokość. To wszystko. Głupi ludzie choć oczywiście szkoda ich bardzo. Świeć Panie nad ich Duszami.
Atak na prof. Chazana ma zamaskować błędy „in vitro”. „Uszkodzony płód” bez połowy głowy to efekt sztucznego zapłodnienia. Czy zabijanie „nieudanych egzemplarzy” to standard?
Prof. Bogdan Chazan nie chciał zabić chorego dziecka, które poczęli „na szkle” jego koledzy po fachu. Mimo, że sam sprzeciwia się zapłodnieniu in vitro, każde istniejące życie ludzkie jest dla niego świętością. Choć dołożył wszelkich starań, by uratować upragnione i długo wyczekiwane dziecko pacjentki, która do niego trafiła, został okrzyknięty przestępcą. Według mediów „odmówił pomocy kobiecie, której płód był uszkodzony”. Kto sformułował to stwierdzenie? Lobby proaborcyjne czy pacjentka, która mogła złożyć „reklamację” na źle przeprowadzoną kosztowną procedurę in vitro? Wygląda na to, że wściekła nagonka na prof. Chazana ma zamaskować brutalną prawdę o zapłodnieniu „na szkle”.
Gdyby pan profesor przyjechał teraz do mnie do kliniki i zobaczył to życie, które uratował, to chyba miałby trochę inne podejście. To jest dziecko, które nie ma połowy głowy, ma mózg na wierzchu, ma wiszącą gałkę oczną, ma rozszczep całej twarzy, nie ma mózgu w środku i będzie umierało przez najbliższy miesiąc albo dwa, bo ma zdrowe serce i zdrowe płuca, aż umrze w końcu z powodu jakiegoś zakażenia. A kobieta, która urodziła to dziecko musiała mieć zrobione cięcie cesarskie. To jest sukces profesora Chazana
– przekonywał histerycznie na antenie TVN24 prof. Romuald Dębski, szef Kliniki Ginekologii i Położnictwa Szpitala Bielańskiego w Warszawie. Dlaczego pomija fakt, że dziecko zostało poczęte wskutek zapłodnienia in vitro? Jest przecież czołowym zwolennikiem tej metody, aktywnie lobbującym za finansowaniem jej z budżetu państwa.
Zwolennicy metody in vitro powinni przy tej okazji odpowiedzieć podstawowe pytania:
— Ile dzieci „poczętych w ten sposób ma tak poważne nieprawidłowości rozwojowe? — Ile z nich, będących pod opieką klinik in vitro, zostaje zabitych w łonie matek? — Ile kobiet ma świadomość głębokiego niedorozwoju ich dzieci, zanim podjęta zostaje decyzja o aborcji? — Jakie fakty ukrywają salonowi medycy, którzy nakręcają biznes swoim klinikom?
Sprawa dziecka ocalonego przez prof. Chazana ujawnia porażającą rozbieżność w podejściu do pacjenta przez dwie grupy medyczne – lobbystów i służących. Ci pierwsi, jak widać skupieni na poprawie jakości produktu zdrowia reprodukcyjnego, nie uznają kategorii świętości życia. Felerny „produkt” ma trafić do kosza i nie psuć statystyk. Drudzy, bezinteresownie i do ostatniej chwili ratują życie, nie bacząc na cenę, jaką mogą za to zapłacić.
Zaproponowałem opiekę podczas ciąży, a także w czasie porodu i po porodzie. Osobiście nawiązałem kontakt z hospicjum prenatalnym, gdzie zgodzono się na udzielenie profesjonalnej pomocy
– wyjaśnia dyrektor szpitala Św. Rodziny. Prof. Chazan wielokrotnie dementował nieprawdziwe zarzuty, jakie formułowano pod jego adresem. Nie jest prawdą, że kobieta przechodziła serię badań, a on sztucznie przedłużał moment postawienia diagnozy. „Odpowiedź na prośbę pacjentki w sprawie dokonania aborcji przekazałem jej następnego dnia” – wyjaśnia. Szpital, którym kieruje słynie z faktu, że nie ma w nim miejsca zabijanie dzieci nienarodzonych. Skierowanie do niego kobiety przez Centrum Zdrowia Dziecka sprawia wrażenie działania prowokacyjnego. Wygląda na krok wyprzedzający fatalne w skutkach zdarzenie, które mogłoby uderzyć w dobry PR „in vitro”. Jednocześnie to dobry moment, by wykorzystać odwrócenie uwagi do zaszczucia lekarzy-katolików i przygotować opinię publiczną do zliberalizowania przepisów medycznych.
Przypadek ten można by śmiało wykorzystać do skompromitowania metody in vitro. Jednak prof. Chazan, do którego trafia kobieta z dzieckiem nic takiego nie robi. Ma głęboką świadomość dramatu, jaki przeżywa jego pacjentka. Wie, że ma za sobą trudne ciąże, których nie udało się utrzymać. Wie, że pragnie być matką i właśnie dlatego zdecydowała się na sztuczne zapłodnienie. Zdaje sobie sprawę jakim bólem jest dla kobiety strata upragnionego dziecka i jak potężne spustoszenie zostawia w jej psychice syndrom postaborcyjny.
Lekarstwem na problem wady rozwojowej nie jest zabicie dziecka. Celem lekarzy nie jest czyszczenie populacji z ludzi, którzy są nieprawidłowo ukształtowani, którzy są chorzy
-– podkreśla prof. Chazan.
Gdzie więc ta rzekoma stygmatyzacja dzieci z „in vitro”, którą za każdym razem zarzuca się katolikom? A może wreszcie należałoby stawić czoła zamiatanym pod dywan doniesieniom o wysokiej zawodności tej metody zapłodnienia?
Ministerstwo Zdrowia powinno natychmiast zrewidować procedury i sprawdzić, czy przeznaczając prawie 300 mln złotych z wydrenowanej kieszeni resortu na refundację „in vitro” nie działa na szkodę pacjentów. Przypadek dziecka „z połową głowy i mózgiem na wierzchu” przedstawia się jeszcze bardziej niepokojąco na tle raportu, który resort Arłukowicza opublikował z dumą kilka dni temu. 1 lipca 2014 minął rok od wprowadzenia rządowego projektu dofinansowywania in vitro z budżetu. Z raportu wynika że z zarejestrowanych 11789 par, do programu zakwalifikowano 8685. W trakcie „leczenia” jest 7939 par, wśród których jest 2559 ciąż. **Jak na razie w ramach programu urodziło się tylko 214 dzieci. Co z pozostałymi? Ile z nich z ciężkimi wadami niedorozwojowymi nie przetrwało ciąży?
Z pieniędzy podatników wydano na dofinansowanie in vitro 72.4 mln zł, czyli ciąża każdej pary kosztowała budżet ok. 8300 złotych, co stanowi tylko część bardzo drogiej procedury, sięgającej od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jak widać system sprawdza się świetnie – publiczne pieniądze trafiają na konta prywatnych klinik a rządowy program nagania im klientów. Największy beneficjent z grona kilkunastu klinik otrzymał od resortu zdrowia ponad 17 mln złotych. **Wszystko odbywa się w świetle prawa, które wprowadziła samowładnie wąska grupka zainteresowanych. Biznes się kręci, a zainteresowani jego rozwojem zrobią wszystko, żeby utrzymać wrażenie jego nieskazitelności.
Gdyby kobieta, która zapłaciła grube tysiące za dramat ciąży i urodzenie chorego dziecka z połową czaszki, wytoczyła klinice proces, ministerstwo borykałoby się z potężnymi problemami. W następstwie powinno się wycofać z programu. Na to pan Arłukowicz, jawnie popierających biznes in vitro, nie mógł sobie pozwolić. Widać więc wyraźnie, że przerzucenie uwagi opinii publicznej na lekarza, który próbował znaleźć sposób na uratowanie życia dziecka, jest wszystkim na rękę.
W całej sprawie aż kipi od manipulacji. Prof. Dębski, atakując prof. Chazana sięga po argumenty, którymi podważa własną wiarygodność. Najlżejszy dotyczy zarzutu, że kobiecie trzeba było zrobić cięcie cesarskie. A przecież prof. Dębski niejednokrotnie wmawiał zdrowym kobietom, że mają do niego pełne prawo. Tydzień temu namawiał do tego na łamach „Gazety Wyborczej”. W rubryce „Nasz ekspert radzi” zachęcał:
Jestem w stanie zrozumieć strach przed porodem. Mam dość liberalne podejście do cesarskiego cięcia. Jak przyjdziesz do mnie i powiesz: „Ja się tak strasznie boję porodu, że chcę mieć cesarskie cięcie”, nie ma sprawy”.
Tydzień później, gdy trzeba było uderzyć w prof. Chazana, entuzjazmu wobec cesarki już u pana doktora nie było. Chwiejność postaw dosyć charakterystyczna dla lobbystów. Czyżby prof. Dębski nabrał wprawy w relatywizowaniu argumentacji podczas szkoleń dla ekspertów firm farmaceutycznych? Kilka lat temu przyznał, że współpracował w badaniach lub grantach edukacyjnych z 15 firmami medycznymi: Adamed, Bayer Schering, Boehringer Ingelheim, Eli Lilly, Gedeon Richter, Janssen-Cilag, Novartis, Novo Nordisk, Organon Schering-Plough, Pfizer, Polpharma, Servier, Solvay, Wyeth, Zentiva. Bayer Schering, Gedeon Richter czy Pfizer to znani producenci środków antykoncepcyjnych. Organon jest kluczową firmą na produkującą farmaceutyki stosowane w tzw. terapiach rozrodu, stosowanych w klinikach in-vitro.
Prof. Dębski od lat lobbuje za in vitro. W 2008 roku podpisał list otwarty do premiera, w którym zwraca się „z prośbą o osobiste zaangażowanie i pomoc w stworzeniu nowoczesnego „prawa reprodukcyjnego” w Polsce”. In vitro to potężny biotechnologiczny biznes. Inkubatory, mikroskopy, narzędzia, płytki grzewcze – ogrom specjalistycznego sprzętu, obsługującego koło zamachowe „szklanego” interesu. Lobbyści pieczołowicie dbają o to, by powstałe kilka lat temu kliniki nie odczuły kryzysu ekonomicznego. Stara się o to także inny krytyk prof. Chazana – były minister zdrowia w rządzie Leszka Milera dr Marek Balicki, związany ze Stowarzyszeniem „Nasz Bocian”, która gra kluczową rolę w procesie refundacji in vitro.
Ministerstwo Zdrowia powinno w tej sprawia zająć jednoznaczną postawę. Niestety, jedyne na co się zdobyło to włączenie się w nagonkę na lekarza, który ofiarnie służy swoim pacjentom, chroniąc ich życie i zdrowie. W państwie rządzonym przez Platformę Obywatelską taka postawa nazywana jest przestępstwem. Na piedestał stawiani są ci, dla których powodem do dumy i społecznego szacunku jest zabijanie chorych dzieci. Zanim na dobre uodpornimy się na słowo aborcja, warto sobie uświadomić czym jest rozrywanie żywego, czującego dziecka na kawałki. Czy taka śmierć jest może być lepsza od naturalnej? To, że lekarski wyrok śmierci odbywa się w ciszy i ciemności ukrytej przed światem katowni, jaką jest ciało matki, nie zmienia faktu, że jest okrutnym zabójstwem. http://wpolityce.pl/p/209653 Minister Arłukowicz chce pozbawić prof. Chazana prawa do prowadzenia szpitala, a NFZ ukarał go grzywną w wysokości 70 tys. złotych. Za co? Oficjalnie za to, że nie wskazał pacjentce lekarza, który zamiast niego zabije jej dziecko. Tyle tylko, że nie istnieje żadna podstawa prawna, o którą profesor mógłby się oprzeć. Nie istnieje bowiem żadna oficjalna lista szpitali czy lekarzy, którzy wykonują aborcję. Przyznał to sam resort zdrowia w odpowiedzi na interpelację posła Przemysława Wiplera, który prosił o wskazanie placówek. Ministerstwo poinformowało, że nie prowadzi się żadnych statystyk w tej kwestii i nie jest w stanie wskazać, w których szpitalach przeprowadza się takie zabiegi. Jedna sprawa, a co najmniej pięć powodów do dymisji ministra Arłukowicza. Ofiarą jest lekarz, wykonujący swoje obowiązki. Ot, mistrzostwo manipulacji…
autor: Marzena Nykiel
CZYTAJ TAKŻE:
— Lekarze mają obowiązek zabijać chorych a „sztuka” musi ociekać bluźnierstwem. Czy Polską już oficjalnie rządzi partia barbarzyńców?
— Drugie dno afery podsłuchowej. Sowiecka strategia „wojny bez walki” dobiega końca. Państwo nie działa, podziałów nie sposób zasypać, a naród ma dosyć degrengolady. Kiedy wkroczy polityczny zbawca?
— Uwaga! Szarlatani u sterów! Prof. Hartman zapowiada eugeniczny dyktat urodzeń i stworzenie nowego gatunku. Handel embrionami to ledwie początek
— Finansowanie in vitro to skandaliczny transfer środków publicznych do prywatnych klinik. Dla CZD pieniędzy nie było
@ninanonimowa 22:48:37 i ty jesteś ponoć kobietą? poniżej pisze prawdziwa Kobieta.
„Na naszych oczach odbywa się zabijanie miłości, co oznacza zanik wyższych uczuć”
Pewna matka wespół z lekarką zagłodziły 6-letniego chłopca, cierpiącego na porażenie mózgowe. Rodzice pozostawiają swoje dzieci na upale w samochodzie, na wiele godzin. Bezbronna istota, na dodatek przywiązana do fotelika nie rozumie dlaczego, mamusia albo tatuś nie przychodzą, żeby ją ratować. Maluch kona w niewyobrażalnych męczarniach. Chyba, że uratuje go wrażliwy przechodzień.
Czy ci rodzice nie kochają swoich pociech? Czy może traktują je jak obciążenie, albo jako przedmiot, często uciążliwy i zawracający głowę goniącym za sukcesem, za konsumpcją rodzicom. Jest za małe, żeby odnieść sukces i za duże, żeby być zabawką. To co piszę może zirytować Czytelników, którzy kochają swoje dzieci i swoich współmałżonków, z którymi związali swój los w radości i w smutku, przysięgając wierność i trwanie w małżeństwie aż do śmierci. Ale w dzisiejszej dobie młodzi ludzie bardzo chętnie biorą ślub kościelny, traktując go nierzadko jak imprezę na pokaz, wydarzenie, ale nie zobowiązanie. A potem się rozwodzą, bo w ich małżeństwie zabrakło miłości.
Na naszych oczach odbywa się zabijanie miłości, co oznacza zanik wyższych uczuć. Wspierają ten dramat media, prezentujące kolejne rozwody i kolejne śluby gwiazd, gwiazdek i celebrytów. A także polityków, którzy są nie lepsi. Życie dorosłych ludzi zamienia się w zabawę i w duchu zabawy wychowują swoje potomstwo. Potomstwo dzieli się na dwie kategorie, jedna, to potomstwo rozpuszczone, domagające się zabawek i pozbawione wszelkich reguł postępowania. A więc w gruncie rzeczy zagubione i nieszczęśliwe. Druga kategoria to dzieci przygotowywane do odnoszenia sukcesu. Muszą być ładne, bystre i uczęszczać na wszystkie prestiżowe zajęcia, czym mogą się popisywać przed rówieśnikami. Te dzieci są również nieszczęśliwe, bo nie mają dzieciństwa. I są nie przygotowane do zmagania się z przeciwnościami losu. Nie ma sukcesu, nie ma pracy, nie ma gadżetów. Jak żyć?
Są jeszcze na szczęście dzieci normalne, wychowywane w normalnych domach, w których obowiązują zasady moralne, a przede wszystkim stawiane są wymagania, które dziecko musi spełnić, żeby wyrosnąć na wartościową jednostkę. Jest też margines społeczny, w którym dziecko jest nieporozumieniem, zbędnym przedmiotem, który można wyrzucić na śmietnik albo zadręczyć na śmierć. Jednak propaganda, którą wspiera ideologia gender odbiera dzieciom człowieczeństwo, którym jest miłość rodzicielska, a przed wszystkim instynkt macierzyński i instynkt ojcowski. Kobieta, zapłodniona in vitro miała pecha, bo dziecko było niepełnosprawne, więc pragnienie dziecka zamieniło się w odrazę dla maleństwa, które chciało przyjść na świat, wbrew matce, która chciała się go pozbyć. I zażądała od profesora Chazana przerwania tej ciąży. Profesor Chazan się nie zgodził, bo to by godziło w jego sumienie. Dziecko się urodziło ku oburzeniu matki, różnych lekarzy, tzw. opinii publicznej, rozwścieczonych feministek i ministra zdrowia. Przyszło na świat, bo tak chciał Bóg. Jeśli wkrótce umrze, to również z woli Boga.
Nie słyszałam w wypowiedziach osób atakujących profesora Chazana ani słowa o miłości rodzicielskiej ani o zabijaniu miłości. Wręcz przeciwnie, słyszałam o łamaniu prawa i konstytucji. Bezduszność tych ludzi jest przerażająca. To oni, propagandziści cynizmu i hipokryzji pracują na to, żeby rodziło się mniej dzieci i żeby dzieci były traktowane jak przedmiot, służący do zabawy i zaspokajania ambicji rodziców, szkoły i środowiska. Czy uważają się za ludzi, czy tylko za ich falsyfikaty, straszące z ekranów telewizorów.
Przecież są też matkami i ojcami. A dzięki macierzyńskiej i ojcowskiej miłości mogą chodzić po tej ziemi i robić swoje kariery. Dzięki temu, że w czasach komuny ich nie wyskrobano, choć było to dozwolone.
Zdjęcie Krystyna Grzybowska
autor: Krystyna Grzybowska
Krystyna Grzybowska. Publikuje w tygodniku "wSieci". Urodzona w Wilnie. Dziennikarka, publicystka. Po 13 grudnia 1981 nie przeszła tak zwanej weryfikacji i wyemigrowała do Niemiec. W latach 90. była korespondentką „Rzeczpospolitej” w Bonn. Teraz mieszka w Polsce, zajmuje się polityką zagraniczną Polski, stosunkami polsko-niemieckimi i Unią Europejską. Inicjatorka nagród "Złotej Ryby" im. śp. Macieja Rybińskiego dla młodych felietonistów. /// Ps.
Panie Ministrze, kto dokonał tego in vitro? "Cygan zawinił, Chazana powiesili".
Milczą media. Milczy też minister zdrowia.
Może dlatego, że nikt go nie zapytał:
Panie ministrze Arłukowicz, która klinika dokonała tego in vitro?
Zacytuję dwa fragmenty tekstu p. Marzeny Nykiel:
"Prof. Bogdan Chazan nie chciał zabić chorego dziecka, które poczęli „na szkle” jego koledzy po fachu. Mimo, że sam sprzeciwia się zapłodnieniu in vitro, każde istniejące życie ludzkie jest dla niego świętością. Choć dołożył wszelkich starań, by uratować upragnione i długo wyczekiwane dziecko pacjentki, która do niego trafiła, został okrzyknięty przestępcą. Według mediów „odmówił pomocy kobiecie, której płód był uszkodzony”. Kto sformułował to stwierdzenie? Lobby proaborcyjne czy pacjentka, która mogła złożyć „reklamację” na źle przeprowadzoną kosztowną procedurę in vitro? Wygląda na to, że wściekła nagonka na prof. Chazana ma zamaskować brutalną prawdę o zapłodnieniu „na szkle”.
"Ministerstwo Zdrowia powinno natychmiast zrewidować procedury i sprawdzić, czy przeznaczając prawie 300 mln złotych z wydrenowanej kieszeni resortu na refundację „in vitro” nie działa na szkodę pacjentów. Przypadek dziecka „z połową głowy i mózgiem na wierzchu” przedstawia się jeszcze bardziej niepokojąco na tle raportu, który resort Arłukowicza opublikował z dumą kilka dni temu. 1 lipca 2014 minął rok od wprowadzenia rządowego projektu dofinansowywania in vitro z budżetu. Z raportu wynika że z zarejestrowanych 11789 par, do programu zakwalifikowano 8685. W trakcie „leczenia” jest 7939 par, wśród których jest 2559 ciąż. **Jak na razie w ramach programu urodziło się tylko 214 dzieci. Co z pozostałymi? Ile z nich z ciężkimi wadami niedorozwojowymi nie przetrwało ciąży?
Z pieniędzy podatników wydano na dofinansowanie in vitro 72.4 mln zł, czyli ciąża każdej pary kosztowała budżet ok. 8300 złotych, co stanowi tylko część bardzo drogiej procedury, sięgającej od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych.Jak widać system sprawdza się świetnie – publiczne pieniądze trafiają na konta prywatnych klinik a rządowy program nagania im klientów. Największy beneficjent z grona kilkunastu klinik otrzymał od resortu zdrowia ponad 17 mln złotych. **Wszystko odbywa się w świetle prawa, które wprowadziła samowładnie wąska grupka zainteresowanych. Biznes się kręci, a zainteresowani jego rozwojem zrobią wszystko, żeby utrzymać wrażenie jego nieskazitelności.
Gdyby kobieta, która zapłaciła grube tysiące za dramat ciąży i urodzenie chorego dziecka z połową czaszki, wytoczyła klinice proces, ministerstwo borykałoby się z potężnymi problemami. W następstwie powinno się wycofać z programu. Na to pan Arłukowicz, jawnie popierających biznes in vitro, nie mógł sobie pozwolić. Widać więc wyraźnie, że przerzucenie uwagi opinii publicznej na lekarza, który próbował znaleźć sposób na uratowanie życia dziecka, jest wszystkim na rękę".
Panie ministrze Arłukowicz, proszę o odpowiedź na kilka prostych pytań:
1) Która klinika dokonała tego in vitro?
2) Ile zapłaciliśmy za jej pracę?
3) Czy klinika zwróciła już te pieniądze?Jakie odszkodowania zapłaciła lub zapłaci?
4) Jaka będzie wartość odszkodowań, które zostaną wypłacone wszystkim poszkodowanym przez klinikę?
5) Czy program dokarmiania klinik in vitro milionami z budżetu państwa zostanie wstrzymany? ponieważ my podatnicy nie mamy ochoty na to płacić!!!!
Hanna Gronkiewicz - Waltz łamie prawo? Przy zwalnianiu prof. Chazana doszło do poważnych uchybień.
Ratusz tak się spieszył, żeby wyrzucić z pracy profesora Bogdana Chazana, że mogło dojść do złamania prawa - informuje „Nasz Dziennik”.
Wg gazety do uchybień mogło dojść w procedurze kontroli Szpitala Specjalistycznego imienia Świętej Rodziny, którego dyrektorem był Chazan.
Zdaniem jednego z urzędników warszawskiego ratusza, z którymi rozmawiał ND zazwyczaj procedura jest taka, że po sporządzeniu protokołu dana instytucja czy firma podlegająca miastu ma prawo do sporządzenia odpowiedzi i własnych uwag do raportu. I dopiero wtedy prezydent miasta podejmuje decyzję.
Tymczasem tym razem Hanna Gronkiewicz-Waltz nie czekała na odpowiedź.
Inny z miejskich urzędników twierdzi, że pani prezydent zaprezentowała dokument sporządzony w formie „projektu wystąpienia pokontrolnego”. A to oznacza, że nie jest on ostateczny.
Co więcej -jak pisze ”Nasz Dziennik” - możliwe, że złamano prawo, umieszczając go na portalu internetowym Urzędu Miasta Warszawy. Na pierwszej stronie raportu widnieje bowiem informacja: „Tylko do użytku służbowego”.Tymczasem od środy może przeczytać go każdy.
Wg ustaleń dziennik niewykluczone, że doszło również do złamania tajemnicy służbowej oraz naruszenia zasady ochrony danych medycznych.
Projekt zamieszczony w internecie zawiera bowiem treści przesłuchań lekarzy, którzy opisują stan zdrowia kobiety i jej nienarodzonego dziecka. Zdaniem dr Konstantego Radziwiłła, sekretarza Naczelnej Rady Lekarskiej, szczegóły są objęte tajemnicą lekarską i nie są przeznaczone dla opinii publicznej, tylko na użytek osób kontrolujących.
Jak pisze ND, w nieoficjalnych rozmowach urzędnicy z Biura Polityki Zdrowotnej Urzędu m.st. Warszawy stawiają tezę, że sprawy prof. Chazana prawdopodobnie użyto po to, aby pomóc Tuskowi. Różnią się tylko w kwestii, czy był to autonomiczny pomysł prezydent Warszawy, czy też nagonkę na Bogdana Chazana postanowił wykorzystać Donald Tusk, a jego partyjna koleżanka była tylko wykonawcą planu.
Zmarło dziecko pacjentki prof Chazana czy kliniki in vitro?
Atak na profesora Chazana ma charakter przemyślany i zorganizowany, miał charakter prowokacji. Rzeczą powszechnie znaną w Warszawie było to , że u Profesora w szpitalu nie robi się aborcji, być może dlatego celowo wysłano tę nieszczęśliwą kobietę do szpitala kierowanego przez Profesora. Profesora Chazana przedstawia się jako człowieka bez serca, który nie chciał pomóc swojej pacjentce. A ja się pytam czy ta kobieta była pacjentką profesora czy kliniki Novum, która dokonała zapłodnienia in vitro i wzięła za to pieniądze.
Jakoś dziwnym trafem nazwisko Profesora odmieniane jest przez wszystkie przypadki, a nie słyszałem nazwy placówki, która dokonała zabiegu in vitro.
Zapłodnienia in vitro są biznesem w większości prywatnych jednostek medycznych, które finansowane są z publicznych pieniędzy. Poniżej kulisy tego biznesu zaczerpnięte od blogerki Wiesławy z S 24.
„Na tej liście jest 29 placówek medycznych. którym przyznano łącznie kwotę 154 348 318,00 zł .
Wśród tych placówek są jedynie trzy uniwersyteckie szpitale medyczne (Białystok, Poznań, Szczecin)
Pozostałe to prywatne spółki, albo Sp. zoo., albo Sp. Jawna.
Te dziesięć milionów to jeszcze nie jest rekord.
Rekord należy do spółki
Gameta Szpital Sp. z o.o. i Wspólnicy Sp. k. z siedzibą w Rzgowie, ul. Rudzka 34/36, 95-030 Rzgów 18 106 610,00 zł
Inny przykład
Invimed - T Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, ul. Rakowiecka 36, 02-532 Warszawa – filia w Warszawie ul. Rakowiecka 36, 02-532 Warszawa 10 514 000,00 zł
I filia tej spółki w Katowicach:
Invimed - T Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, ul. Rakowiecka 36, 02-532 Warszawa - filia w Katowicach, ul. Piotrowicka 83, 40-724 Katowice - 1 469 000,00 zł
To jest biznes na dużą skalę. do tej pory strzygli klientów indywidualnych, więc nie mogli rozwinąć skrzydeł, bo konkurencja jest spora. ale jak dorwali się do budżetowego cycka, to teraz będą ciągnąć zdrowo.
Proszę nie zapominaj o tych danych ze sprawozdania realizacji programu in vitro za rok 2013:
Na zabiegi wydano 72,4 mln złotych,
zaklasyfikowano 8,6 tys. par,
uzyskano 2,5 tys. ciąż,
z czego na świat przyszło tylko 214 dzieci!
Popatrz - 2 500 ciąż, a urodziło się 214 dzieci.
Czyli pozostałe ciąże poddano "Terminacji" po selekcji eugenicznej. A jakiś tłuk tutaj w S24 wypisuje, że liczba dzieci z wadami rozwojowymi, które przyszły na świat w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego, jest zbliżona do liczby dzieci z wadami rozwojowymi które przyszły w sposób naturalny.
Jak się wyeliminuje 90% dzieci z wadami już w fazie prenatalnego rozwoju, to tak może być”.
norwid